niedziela, 3 maja 2015

borin' week

heii. W tym tygodniu nie działo się nic ciekawego, tylko w czwartek były zawody lekkoatletyczne. Nie brałam udziału bo nie jestem jakaś super wysportowana i w ogóle, i też była by siara jak bym wystartowała w czymś (haha). W piąteczek był dzień pracy (długi weekend ;] ). Była jakaś "impreza" u nas na placu partnerstwa, to poszłam z kolegami. Wróciłam do domu ok. godziny 22. Rewelacji tam nie było. W sobotę nie chciało mi się nic robić, dosłownie, bo leżałam w łóżku i oglądałam filmiki na YouTube, ale też przeczytałam na Facebook'u, że jest przygotowywane pożegnanie dla diakona który miał u nas w parafii praktyki (ten z którym byłam na Śnieżniku). Więc w  końcu wyszłam z pokoju, ubrałam się i wyszłam ok. 18:45 . Wszystko miało się zacząć o 19 ale rozpoczęło się o 20. Było super. Na początku każdy wziął sobie wcześniej upieczone na grillu kiełbaski. Następnie diakon opowiadał o swoim życiu przed pójściem do seminarium. później tańczyliśmy taniec belgijski, kaczuchy i jeszcze jakiś taniec którego nazwy nie znam. Gdy zrobiło się trochę ciemno diakon opowiadał o tym jak spędził te 2 miesiące praktyki nas w parafii. Potem bawiliśmy się w rodzinę Simsonów (chyba tak się to piszę), polega ona na tym, że ksiądz, diakoni siostry zakonne idą gdzieś daleko od nas (nie wiem po co) i wywołujemy po kolei (ale osobno) księdza, diakona itd. i muszą zrobić coś co będzie nam się podobało i zaklaszczemy. Nasz wikary (nawet nie wiedziałam ze tak potrafi) zrobił gwiazdę i szpagat, diakon zarecytował nam swój wiersz, siostra Oliwia podstępem zrobiła tak że klaskaliśmy, następna siostra opowiadała kawały (sory dalej nie pamiętam co robiły 2 inne siostry). Na końcu wikary śpiewał, a grali : Kacper i Krzysiek. Na zakończenie diakon nas pobłogosławił, oczywiście ja (bo jakby mogło być inaczej) popłakałam się (za dużo śmieszmych wspomnień z diakonem Mateuszem). Dzisiaj wstałam o 12 (pół dnia minęło, a ja dopiero wstałam). Dwie godziny później wyszłam na podwórko i po trzech godzinach siedzenia na huśtawce (bo do czegoż innego jest huśtawka jak nie do siedzenia) wróciłam do domu, zjadłam obiad i "siedzę" na Internecie do tej pory.

Lu ;*

sobota, 25 kwietnia 2015

new in !

Heii. Na początek ogłoszenia parafialne :
-posty będę dodawała raz w tygodniu, nie wiem ja Karolina.
        -zazwyczaj będzie to opowieść o moim arcyciekawym tygodniu.
                                  -może zacznie się pojawiać (z mojej strony) DIY.


No to tak, mój tydzień był cały stresujący ponieważ, pisaliśmy testy gimnazjalne. Jak mi poszło? Nie wiem, trochę powyżej 50% będzie (ale nie z angielskiego ^^).
W poniedziałek zaspałam i to tak porządnie do szkoły. Wstałam o 12 a lekcje miałam do 13:30 (brawo ja).
 We wtorek testy z części humanistycznej. Tego się chyba najbardziej obawiałam, a raczej samej historii, bo tajemnicą nie jest, że z historii najlepsza nie jestem (wyciągam tak na 2.50) wiem, że historia mi się do życia nie przyda więc ją olewam. Nigdy przez 6 lat na sprawdzian z historii się nie uczyłam a dostawałam 3, 4. A na testach historia poszła mi (jak na moje możliwości) dobrze.
W środę była część matematyczno-przyrodnicza. Lubię przyrodę, a w szczególności biologię, a jak na złość część przyrodnicza poszła mi tak sobie, bo jak sprawdzałam na Internecie odpowiedzi to miałam 59%, słabo jak na mnie.
W trzeci dzień było piekło, angielski. Nie mam zamiaru wypowiadać się długimi zdaniami na ten temat, po prostu powiem, że poszło mi bardzo źle. Jeżeli będę miała chociaż 40% to będzie cud.
W piątek mieliśmy na 9 do szkoły, i szliśmy na sprzątanie świata. Co mam o tym napisać, że było super, czadowo, bo zbieraliśmy śmieci, które ktoś porozrzucał ? Potem poszliśmy na stadion, siedzieliśmy tam ok 1,5 h i poszliśmy do domów.
Dzisiaj, czyli w sobotę od rana byłam w Opolu, na obowiązkowej "wycieczce" do seminarium. Potem pojechaliśmy do centrum handlowego zjeść coś. I wróciliśmy do domu, ok. 16.
Jeszcze dzisiaj czeka mnie sprzątanie pokoju, a jutro nauka, nauka i jeszcze raz nauka (trzeba poprawić oceny na koniec roku. Teraz się obudziłam).







        nie znalazłam linku do koszulki :(
                  kupiłam ją w house
lu <3



czwartek, 23 kwietnia 2015

Moja ulubiona muzyka

Witajcie. Dziś chciałabym Wam napisać o mojej ulubionej muzyce i o moich ulubionych wykonawcach. Zapraszam. 

Uwielbiam Martinę "Tini" Stoessel, którą prawdopodobnie kojarzycie z serialu "Violetta". Co prawda jeszcze nie wydała własnej płyty, ale zaśpiewała piosenki, które pojawiły się na płytach Violetta, Cantar Es Lo Que Soy, Hoy Somos Mas, En Vivo, Gira Mi Cancion i Crecimos  Juntos, która pojawi się niedługo przed albo po zakończeniu 3 sezonu. 























Lodovica "Lodo" Comello, która również znana jest z "Violetty" niedawno wydała swoją drugą płytę zatytułowaną "Mariposa" (hiszp. Motyl), a w zeszłym roku pojawiła się jej pierwsza płyta "Universo" (hiszp. Wszechświat). Bardzo podoba mi się jej muzyka. 




















Queen to zespół, który nadal istnieje, lecz bez wokalisty Freddiego Mercury'ego. Napisali różną muzykę. Od cantry, po mocnego rocka. Wiele ludzi w moim wieku nie lubi tego zespołu, a szkoda...


To by było na tyle... Dziękuję za uwagę i do... Zobaczenia ? Papa ! 
Mi ♥

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nocny post

Klasa robi wszystko, by cię zniszczyć, nikt nic nie rozumie i ty jesteś problemem.... Tak wygląda mój każdy dzień. Nie chcę się nad sobą użalać, ale... Potrzebuję o tym napisać, ale rownież może i Ty jesteś w takiej sytuacji... A więc od początku: 
Do klasy trafiłam z wiekszością osób, z którymi chodziłam do przedszkola. Od samego początku powtarzano mi, że będę miała gorzej, otóż... Mój tato jest nauczycielem. Pewnie część z Was myśli "O, ale fajnie. Ma fory i w ogóle". Nie jest niestety tak różowo, jakby się mogło wydawać... Mam jedną osobę w klasie, z którą w pełni się dogaduję. A reszta... Reszta mnie nie znosi. Od zawsze dokuczali mi, szydzili ze mnie i robili wszystko, by doprowadzić mnie do płaczu. Teraz powiedziałam sobie NIE ! Nie będę wiecznie popychadłem. Zaczęłam myślec o sobie i po prostu mam coś do powiedzenia. I to przeszkadza im jeszcze bardziej ! Tak na codzień to się z tego śmieję, ale momentami jestem już po prostu tym zmęczona. No ileż można ? Emm... To by było na tyle. Teraz jestem sobą i walczę z każdym na codzień. Pamiętajcie, zawsze bądźcie sobą i nie przejmujcie się tym, co mówią inni. To, co inni mówią o Tobie, to nie twój interes. 
                         Pozdrawiam cieplutko 
Mi ❤️

niedziela, 19 kwietnia 2015

Wyprawa ^^

Heiii, długo nie pisałam ponieważ, byłam chora. Nadal jestem ale jest już lepiej. Biorę sześć razy dziennie leki ale już tylko do dzisiaj (nareszcie ! ). Jak wiecie we wtorek piszemy testy, powoli się przygotowuję. Powtarzam rzeczy z 1 i 2 klasy. Kiedyś to co było w 1 klasie wydawało mi się trudne, no ale jak teraz mam trudniejszy materiał to tamto wydaje mi się łatwe (logiczne nie? ). Dobra koniec o szkole. Namawiałam moją przyjaciółkę cały tydzień żeby pojechała ze mną i księżmi którzy to organizowali na Śnieżnik, ale w piątek zaczęła mnie brać choroba i powiedziałam jej, że nie jadę a ona mi mówi, że już nas zapisała (no to już pojadę). No to pojechałam chora z bolącą głową i gardłem, zatkanym nosem ale nie żałuję, że pojechałam. Było super ! . Szliśmy czerwonym szlakiem (okropna trasa) cały czas pod stromą górkę. Trochę byłam zła na Ewkę, że mnie chorą wzięła w góry, ale po jakimś czasie gdy zobaczyłam te cudne widoki ode chciało mi się marudzenia. Droga już prawnie przy szczycie była pokryta śniegiem. I to nie była 5 cm warstwa śniegu, to była 0,5 m warstwa. Śnieg był nie ubity i tym sposobem wiele osób wpadało nogami w śnieg (haha to trzeba samemu zobaczyć). Ok. 2 km od szczytu stało schronisko w którym można było wypić ciepłą herbatę i zjeść coś ciepłego, ale my postanowiliśmy zjeść po zejściu ze szczytu. Tak więc zrobiliśmy. Na drodze na szczyt było jeszcze więcej śniegu od 0,5m do 1m. Już miałam rezygnować z dalszej drogi ale powiedziałam sobie ( pojechałaś to już wejdź na szczyt, tam są piękne widoki, trzeba się pochwalić, że byłam na szczycie) tak więc z moją motywacją weszłam na szczyt,
 na serio widok był przepiękny ale trochę wiało
 ( nie dziwne, na ok. 1400m n. p. m. musi trochę
powiać).
 Było mi mega zimno bo po 1.byłam chora a po 2. miałam przemoczone buty, tak, że można było z nich wylewać wodę. Na szczycie byliśmy jakieś 30 min no i zaczęliśmy schodzić a raczej zbiegać, wyobraźcie sobie jak tam musiało być śmiesznie kiedy zbiega się po metrowym, nieubitym śniegu (haha) nogi wbijały nam się w śnieg, jak nóż w masło (haha). Po dotarciu do schroniska ja z Ewą kupiłyśmy sobie obiad na pół, i dostaliśmy wszyscy ciepłą herbatę z cytryną. Rozgrzaliśmy się i postanowiliśmy schodzić. Później było trochę śmiesznie bo śnieg na drodze zaczął się roztapiać i zrobiła się "ślizgawka". Trzeba było schodzić bokiem. Na
końcu trasy nie było już tyle śniegu więc nie było tak śmiesznie.
 I to chyba tyle z mojego tygodnia bo resztę dni leżałam z gorączką w domu...















Lu :*







sobota, 18 kwietnia 2015

4 dni w Rzymie, czyli długie opisy i milion zdjęć !

Witajcie ! Zapewne zauważyliście moją nieobecność. Bardzo przepraszam. Ale wracam z (chyba) bardzo ciekawym tematem !
Przedwczoraj (poniedziałek) wróciłam ze stolicy słonecznej Italii, czyli Rzymu ! W dzisiejszym poście, opiszę każdy swój dzień we Włoszech. Zapraszam !

Dzień 1, piątek 10. 4. 15 r.- kolejny lot i pierwsza wycieczka do Watykanu ! 
Razem z tatą, mamą, babcią i naszym znajomym pojechaliśmy na lotnisko Katowice Airport. Oddaliśmy główny bagaż, przeszliśmy odprawę i poszliśmy czekać do ok. 10:00, aby móc wejść do samolotu. Już wcześniej leciałam samolotem, więc byłam gotowa na wszystko. Wreszcie nadszedł moment kiedy zajęliśmy miejsca na pokładzie i po chwili już mogliśmy oglądać świat z góry.


Po spokojnym locie, ok. godz. 13:00 wylądowaliśmy na lotnisku w Rzymie. Odebraliśmy bagaż i pojechaliśmy autobusem do centrum, gdzie był nasz hotel. Przeszliśmy spokojnie spacerkiem do naszej kwatery i zjedliśmy kanapki, jednocześnie odpoczywając.
















Następnie wyruszyliśmy w drogę do Watykanu (mieszkaliśmy od niego jakieś mniej więcej 10 min.). Ogrom wszystkiego mnie zachwycił. Plac Św. Piotra wielokrotnie widziałam w telewizji i nie mogłam uwierzyć, że tam jestem. Porobiliśmy zdjęcia "z wierzchu" i ustawiliśmy się w kolejce do bazyliki gdzie m. in. znajduje się grób naszego papieża, czyli Jana Pawła II. Wnętrze bazyliki jest tak samo piękne, jak i na zewnątrz. Przy naszym papieżu ogarnęła mnie taka niemoc.... Ogromne wzruszenie... Wspaniałe.
Dwa okna Karola Wojtyły.
Przed ostatnie- pokój w którym umierał.
Ostatnie- pokój w którym mieszkał.    










































































Potem spotkaliśmy się z panią Haliną, koleżanką mojej babci, która mieszka w Rzymie. Zabrała nas na przepyszną, typowo włoską pizzę, a wieczorem wróciliśmy do mieszkania.
                         


















Dzień 2, sobota 11. 4. 15 r. - super fajny most, metro, Koloseum i fajne coś ! 
W drugi dzień postanowiliśmy się wybrać do Koloseum (głównie do Koloseum). Przy okazji przeszliśmy przez taki fajny most, jechaliśmy metrem (czego NIENAWIDZĘ) i ogólnie zobaczyliśmy dużo fajnych rzeczy.
Ciekawostka: w samym Rzymie jest 3000 kościołów.  





                                     


















Dzień 3, niedziela 12. 4. 15 r.- Anioł Pański, znowu Watykan i nocny spacer po Rzymie ! 
W dzień byliśmy na Aniele Pańskim (mszy, którą prowadzi sam papież), a wieczorem postanowiliśmy pójść jeszcze raz do Watykanu i zobaczyć Fontannę Di Trevi oraz Schody Hiszpańskie. Niestety okazało się, że Fontanna jest w remoncie, a schody szału nie robią... Ale tak czy inaczej spędziliśmy miły wieczór.























Dzień 4, poniedziałek- pożegnanie z Rzymem i ostatni lot ! 
Wstaliśmy rano i poszliśmy na autobus, który miał zabrać nas na lotnisko. Pojechaliśmy i pozostało nam tylko czekać na lot. Lot długi, ale spokojny. Jednak przy lądowaniu odwiedziły nas turbulencje...






















No więc tak wyglądał mój weekend w Rzymie... Jest to miejsce, do którego chciałabym wrócić.


BONUS: Wybiło nam 200 wyświetleń ! Dziękujemy !

niedziela, 12 kwietnia 2015

better

                                                               


Heiii, wpadłam dzisiaj na pomysł żeby napisać posta o moim życiu w gimnazjum. Jeżeli starsi znajomi w podstawówce mówili Ci że gimnazjum zmienia to po części mieli racje, ale nie zgadzam się z tym, że gimnazjum zmienia od razu na gorsze. Na pewno wszyscy chcą w pierwszej klasie pokazać się z jak najlepszej strony (nie zawsze to wychodzi). Ja w każdej klasie byłam inna.
    W pierwszej bardzo (może przesadzam) ale byłam lubiana i akceptowana przez moją klasę (ale nie byłam sobą bo próbowałam być taka jak inni). Podczas znajomości z moją eks-przyjaciółką poznałam wielu ludzi, później wpadłam w złe towarzystwo. Zdarzało się, że piłam ale nie paliłam chociaż proponowano mi wiele razy.
    Zaś w następnej klasie czyli drugiej zamknęłam się w sobie, odsunęłam się od prawie wszystkich  i najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego. Nie lubiłam dodawać zdjęć na żadne portale nie lubiłam pisać postów na facebook'u, chyba dlatego, że bałam się krytyki innych. Zaczęłam opuszczać wiele lekcji. Miałam i mam do tej pory jedną jedyną osobę, która mówi mi wszystko co dowiedziała się na mój temat. Jest to osoba z którą nie lubiłam rozmawiać i to ja się od niej odwróciłam na początku ale to się zmieniło ponieważ siedzimy ze sobą prawie na każdej lekcji, spędzamy ze sobą przerwy itp.
    Teraz w trzeciej klasie jestem całkiem inną osobą niż do tej pory. Nie boję się krytyki. Nie interesuje mnie za bardzo co inni mówią na mój temat. Nie obchodzi mnie co powiedzą na temat mojego ubrania czy zachowania, ja po prostu jestem sobą. Nie wiem czy mnie ktoś obgaduje a nawet jeśli wiem co o mnie powiedział/a to się z tego śmieję, bo kto mnie może znać tak bardzo dobrze jak ja sama? Więc ze wszelkich plotek na mój temat nabijam się, bo ja wiem, że tak nie jest. A jeżeli ktoś ma tak nudne życie, że musi rozmawiać o moim to ja nie zabraniam, to jest wolny kraj.
    Na zakończenie powiem, że jeżeli ktoś Ci dokucza lub Cię obgaduje to się nie przejmuj ty sam/a wiesz najlepiej czy to jest prawda czy nie. Jeżeli są do kłamstwa to należy się śmiać z tego jaką ktoś ma bujną wyobraźnię.....

                                                                                         Lu <3